"Nie ma ważniejszych kwestii, niż sprawa życia. trzeba być moralnie niepełnosprawnym, by tego nie widzieć"
Najpierw zastanówcie się jak ma żyć kobieta z dzieckiem z gwałtu. Ktoś jej niby pomoże? Poda rękę? Nie prawda! Każdy się wypnie i będzie wytykał palcem.
Ludzie się dziwią, że są rodziny po 12-15 dzieci...jak nie ma antykoncepcji w normalnej cenie, jak się w kościele przeklina prezerwatywy to tak jest.
Kobieta z miasta może sobie gadać, że jej nie potrzeba liberalizacji i wszystkie inne głupoty, bo jak ją ktoś zgwałci to weźmie kasę z bankomatu i pójdzie do lekarza, bo jak nie chce mieć więcej dzieci to weźmie kasę i kupi tabletki i prezerwatywy, bo jak ktoś ją zgwałci to pójdzie na policję.
Kobietom na wsi najlepiej całe życie nakazać bycie Matkami Polkami, a później kopnąć je w dupę i powiedzieć, że trzeba było trzymać nogi razem (tak powiedział ksiądz mojej cioci, gdy załamana poszła do niego, bo była w 5, grożącej śmiercią matki, ciąży).
Każdy jest katolikiem, każdy taki empatyczny, a jak kobieta później nie ma za co wyżywić dzieci i wyprawić je do szkoły to się ją przeklina i mówi się jaką jest złą matką, zabiera się dzieci do domu dziecka gdzie są źle traktowane.
Życie jest najważniejsze, ale ja chcę by ludzie żyli w godnych warunkach, żeby kobiety zgwałcone miały prawo zadecydować co z ciążą, żeby 11 letnia dziewczynka nie musiała przeżywać dramatu.
Jeśli dla Was bunt przeciwko liberalizacji ustawy antyaborcyjnej wynika z katolicyzmu to powiem tylko jedno - do dupy z takim katolicyzmem!
